sobota, 6 marca 2010

Krakowskie korki...

No to miałem niespodziankę w tym tygodniu (link). W czwartek wyjechałem sobie spokojnie do pracy i jak się władowalem w niespodziewany mega-korek to 1.5 h życia zmarnowane (przez papierosa o które taka afera, traci się tylko 8 minut). Ja rozumię, że trzeba ulepszać infrastrukturę i takie tam. Ale czy naprawdę nie mozna tego bardziej z głowa robić? Czy zawsze oprócz głownej zmiany musza być w tym samym czasie robione naprawy na ulicach które powinny byc wykorzystane jako objazd? Oczywiście najprościej powiedzieć ludziom, że jak się nie podoba trzeba się przesiąść na tramwaj. Niestety komunikacja w godzinach porannych jest przeładowana do granic możliwości, a w pewnym wieku jazda "na glonojada" przestaje już bawić.
Za to jestem bardzo pozytywnie zaskoczony zachowaniem kierowców, nikt się nie przepychał, jak się chciało zmienić pas spokojnie przepuszczali. Po prostu takie poczucie, że wszyscy jedziemy na tym samym wózku.
Co do Golfa to ostatnio generalnie tylko "lać i jeździć" (zaktualizowane). Choć jest drobny problem, ucieka mi powietrze z jednego koła, a znalezienie czynnego kompresora na stacji graniczy z cudem. Także w planie wizyta u wulkanizatora.

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz