wtorek, 19 stycznia 2010

Najsłabsze ogniwo...

No niestety, dopadła mnie ostatnio choroba okropna, stąd zastój na blogu. Zapalenie zatok, wredne to takie, niby się wydaje, że to tylko przeziębienie czy katar, ale jeśli się utrzymuje przez dłuższy czas lepiej wybrać się do lekarza, bo może się to ciekawymi zabiegami zakończyć. Zresztą kto zainteresowany łatwo znajdzie na google.
Co do samochodu, znowu wrócił do standardowej eksploatacji. Na szczęście koszty ograniczają się do paliwa. Lać i jeździć jak to się mówi potocznie i miejmy nadzieję, że tak już pozostanie, a następną pozycją w kosztach napraw będzie wymiana oleju za kilka tysięcy kilometrów.
Jeszcze opiszę sytuację drogową z wczoraj, ludzie naprawdę nie mają czasem wyobraźni. Jechałem jedną z głównych dróg krajowych, po zmroku, pogoda marna, warunki conajwyżej średnie, spory ruch. Szło to wszystko powoli, prędkośc ok 60 km/h. Trzymałem dość duży odstęp od samochodu z przodu, żeby nie jechać żabką tylko płynnie. A tu w pewnym momencie gdy przejezdzalem obok takiej wyspeki na srodku drogi, wydzielonej znakiem, nagle wyskoczyla kobieta i przebiegła mi przed samą maską. Dobrze że zdążyłem zwolnić i że się nie poślizgła czy coś bo byłbym babę zabił. Po prostu totalny brak wyobraźni, wyskoczyć w nocy, w nieoświetlonym terenie, w ciemnym ubraniu przed maskę jadącego samochodu z miejsca w którym pieszy nie ma nic do szukania. Po prostu takiego zastrzyku adrenaliny to chyba nawet podczas jazdy na rollercoasterze nie miałem. Na szczęście tym razem skończyło się na strachu.
Morał: Trzeba mieć oczy dokoła głowy i uważać, bo niespodzianka może wyskoczyć z miejsca gdzie się najmniej spodziewamy...

Brak komentarzy:

Prześlij komentarz